spacer

koń: NJ Leigon Iced Tea
jeździec: ---
inni: Justin
psiaki: SeritzaLottie & Rhiannon

Wieczorem, kiedy już tak mocno nie grzało i było chłodno i przyjemnie poszedłem po moją śliczną karuske na wybieg. Zdążyła odpocząć po naszym wcześniejszym treningu i tak jak jej obiecałem, miałem zamiar wziąć ją na spacer po łące. Ona to bardzo lubiła a mi sprawiało to przyjemność. Fajnie tak zakończyć dzień pracy. Szalała razem z Caravellą a jej rżenie było słychać z dosyć daleka. Wziąłem jej uwiąz, który wisiał między innymi na ogrodzeniu a potem ruszyłem w jej stronę.
- Legi! Chodź!-powiedziałem głośno, kiedy byłem już w miarę blisko a klaczka jak zawsze stanęła i przykłusowała do mnie. Na początku wyglądało tak jakby miała mnie staranować ale zatrzymała się na wprost mnie i wypuściła powietrze z nosa prosto na moją twarz. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją a potem podpiąłem uwiąz i poszliśmy pod stajnię. Tam sprawdziłem jej kopyta i przeczyściłam a sierść przejechałem miękką szczotką. Uwiąz zmieniłem na lonże i skierowaliśmy się na tyły stadniny, gdzie rozciągały się łąki. Ice szła sobie spokojnie obok i ruszała uszami na wszystkie strony aby wyłapać wszelkie odgłosy. Po drodze zagwizdałem na psy i cała nasza radosna trójka poleciała z radosnym szczekaniem za nami. Na początku zdezorientowało to NJ ale szybko zorientowała się, że to tylko psy.
Po kilku minutach weszliśmy na łąkę gdzie pozwoliłem jej się chwilę popaść. Za bardzo nie znałem tych terenów jeszcze, ale wiedziałem, że z łąki jest łagodne zejście do malutkiej zatoczki. W prawdzie klacz nie lubi wody, ale mały spacerek nikomu nie zaszkodził. Kiedy skończyła się paść to ruszyliśmy przed siebie z biegającymi psami wkoło nas. Iced była rozluźniona i szła obok spokojnie czasami tylko trącając mnie dla zabawy pyszczkiem. Miała głowę opuszczoną dosyć nisko, dlatego przełożyłem swoje prawe ramie na jej szyję i tak szliśmy. Nie przeszkadzało jej to, ponieważ chodziłem z nią tak dość często. Seri i Lottie goniły się i przewracały dla zabawy a Rhian szedł blisko nas i od czasu do czasu próbował złapać motyle.
Po kilku minutach takiego spaceru w ciszy w oczy rzuciło mi się piaskowe łagodne zejście do tej zatoczki o której wspominałem. Psy od razu popędziły w tamtą stronę a ja wraz z klaczą ruszyliśmy za nimi. NJ jednak zatrzymała się przed i patrzyła z lekką obawą na morze, które było kilka metrów od zejścia.
- Spokojnie, mała. Nie musisz wchodzić do wody skoro tego nie lubisz-powiedziałem do niej spokojnie i pogłaskałem po szyi. Stała tak jeszcze chwilę ale za moją namową zeszła w końcu na mini plażę. Stanęła wyprostowana z wysoko podniesioną głową i nastawionymi uszami, wpatrywała się w fale i nasłuchiwała. Psy już dawno się bawiły w wodzie czy na piasku i szalały we wszystkie strony.
Nagle Leigon stwierdziła, że położy się na piasku no bo czemu nie. Zaśmiałem się i poluzowałem jej bardziej lonże, żeby miała więcej luzu ale również uważając żeby jakoś się nie zaplątała. Zaczęła się tarzać w piasku i od czasu do czasu rżała sobie cicho. Patrzyłem na nią z uśmiechem, sprawiało jej to frajdę. Potarzała się jeszcze przez jakiś moment a potem wstała i nawet się nie otrzepała tylko spojrzała na mnie. Pogłaskałem ją po szyi, która była w większości pokryta piaskiem a potem ruszyliśmy dalej. Chciałem zamoczyć sobie stopy, dlatego ściągnąłem sobie buty wraz ze skarpetkami i podszedłem bliżej brzegu. Klacz oczywiście trzymała się daleko od tego mokrego "świństwa" dlatego szła na luźnej lonży kawałek ode mnie. Przeszliśmy jeszcze kawałek a potem usiadłem na piasku aby wysuszyć stopy. Klacz położyła się obok, chociaż w bezpieczniej odległości od wody, dlatego oparłem się od niej i patrzyłem na powolny zachód słońca. Chorwacja to piękne miejsce. Może podobne do Kalifornii, ale tutaj jakoś mi się podoba bardziej.
Kiedy wysuszyłem stopy i wskoczyłem znowu w buty, stwierdziłem, że pora wracać. Cykady dawały o sobie znać, tak to najwyższa pora na powrót. Iced ciągle była spokojna i szła wszędzie tam gdzie ja. Musiałem trochę poczekać na Seri ponieważ położyła się i nie chciało jej się za bardzo wstawać ale kiedy zauważyła, że reszta psiaków pobiegła za mną to szybko do Nas dołączyła.
W końcu po kilkunastu minutach, kiedy łąkę przeszliśmy w spokoju, znaleźliśmy się pod stajnią. Reszta klaczy była właśnie sprowadzana przez Alex i Nicol do boksów, więc pomachałem dziewczyną i odprowadziłem moją księżniczkę do jej boksu. Dla pewności sprawdziłem jej nogi i kopyta. Mam na tym punkcie świra. Każdemu rumakowi, którego mam pod opieką sprawdzam po kilka razy dziennie. Tak dla pewności.
Zdjąłem jej kantar, dałem w nagrodę smakołyka i pożegnałem się. Odwiesiłem jej kantar przed boksem a lonżę odniosłem do siodlarni po czym poszedłem do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz