koń: NJ Leigon Iced Tea
jeździec: Justin
inni: Alex, Greg, James
Wstałem jak zawsze przed 5.00 i po sprawnym ogarnięciu zszedłem na dół. Oczywiście Greg siedział już w kuchni i gotował dla wszystkich śniadanie. Dziś poranny dyżur miała część męska, dlatego wszystkim zajmowaliśmy się my a dziewczyny mogły pospać troszkę dłużej.
Kiwnąłem do Greg'a głową na znak powitania a potem usiadłem do stołu. Śniadanie zleciało mi szybko i po chwili byłem gotowy do pracy.
- Ok, to bierzmy się za konie. Potem trzeba przygotować boksy dla następnych, które przyjeżdżają z Dresagio.
- Dobra-mruknął Greg i ruszyliśmy do stajni klaczy. Po drodze spotkaliśmy Jamesa, który wracał z porannego spaceru wraz z naszymi psiakami.
- Zbieraj się młody za karmienie koni.
James uśmiechnął się dziarsko i z pozytywnym nastawieniem ruszył z nami. Ten to zawsze się tylko uśmiecha i wszystko robi z ogromną radością. Plus dla niego. Rozdaliśmy każdej klaczy jej dawkę pożywienia a potem odczekaliśmy i wypuściliśmy je na pastwiska. Teraz przed nami przygotowanie boksów. Poszło o wiele sprawniej niż się spodziewałem, dlatego po półtorej godzinie wszystko było gotowe.
- Bierzesz dzisiaj jakiegoś skoczka?-spytał mnie Greg kiedy szliśmy do siodlarni.
- Nope. Dzisiaj ujeżdżeniowo. Leigon. No chyba, że Alex potem planuje jakieś skoki, wtedy się do niej podłączę. Albo do kogoś innego.
- Ja biorę Jewel.
- Ok, to ja wtedy Vice może wezmę.
Kiwnął do mnie głową a potem poszedł w drugą stronę. Ja natomiast przyszykowałem sobie już sprzęt dla karej klaczki i ułożyłem wszystko przed boksem. Postanowiłem poczekać do równej 8.00 aby wtedy wziąć ją na jazdę, dlatego poszedłem jeszcze zamieść całą stajnię. Było dużo bałaganu po robieniu boksów a Greg i James jakoś nie dbali zbytnio o porządek, dlatego skończyłem równo o planowanej ósmej. Odłożyłem miotłę i poszedłem na pastwisko, żałując, że nie zostawiłem Tea w boksie bo i tak za dużo na tym świeżym powietrzu nie pobyła. Pasła się przy ogrodzeniu a kiedy mnie zauważyła podniosła zaciekawiona głowę i nastawiła uszy w moją stronę. Uśmiechnąłem się do siebie a potem przeszedłem pod ogrodzeniem i złapałem ją za kantar.
Przywiązałem pod boksem i zacząłem dokładnie i sprawnie czyścić a Leigon oczywiście skubała moją koszulkę delikatnie chrapami. Pogłaskałem ją po szyi i po chwili czyściłem już kopyta. Kiedy była czyściutka i błyszcząca nałożyłem jej błękitne owijki a potem czaprak w tym samym kolorze. Uwielbiam kare konie w połączeniu z błękitem. Ogłowie i siodło poszło szybko dlatego po kilku minutach prowadziłem grzeczną Tea na maneż. Tam na nią wsiadłem i ruszyłem stępem na luźnych wodzach. Szła dość żwawo dlatego nie musiałem co chwilę pilnować jej tempa jak czasami jest u innych koni. Tradycyjnie w stępie robiłem tylko wolty, zmiany kierunku i zatrzymania. Raz zrobiłem ustępowanie od łydki a po 10 minutach ruszyliśmy kłusem. Klacz była bardzo czuła na pomoce, dlatego prowadziło się ją bardzo przyjemnie. Kocham ten mój dresażowy skarb. Anglezowałem sobie spokojnie i prowadziłem ją przy samym ogrodzeniu od czasu do czasu wjeżdżając na duże koła. Kręciłem też wolty przy których Tea wyginała się bardzo ładnie. Ogólnie była skupiona na pracy i jak zawsze z przyjemnością chodziła. Rzadko ten koń miał zły dzień. Zmieniłem kierunek przez przekątną wykorzystując jej energię do pracy i wyciągnęliśmy kłus. Ładnie wyciągała kończyny za co oczywiście ją pochwaliłem a potem kłusowaliśmy w drugą stronę. Zaczęła się ładnie ganaszować i była dobrze ustawiona. Stwierdziłem, że porobię przejścia kłus-stęp-kłus. Kiedy zwalniała do stępa to pozwalałem jej na zrobienie kilku kroków a potem od razu powrót do kłusa. Reagowała dobrze na sygnały dlatego po chwili takich przejść zatrzymałem ją z kłusa. Ustawiła się dobrze więc w nagrodę dostała chwilę stępa na luźnych wodzach. Po kółku zebrałem ją ponownie i ruszyliśmy kłusem. Tym razem wprowadziłem ciaśniejsze wolty, serpentyny i wężyki aby jeszcze dokładniej ją rozgrzać i rozciągnąć. Sprawowała się dobrze, dlatego po chwili wyjechaliśmy na prostą i poprosiłem ją o odstępowanie od łydki. Na początku coś jej o dziwo nie pasowało ale szybko się poprawiła i wykonała to dość dobrze. Zrobiliśmy to samo na drugą stronę i poklepałem ją po szyi. Następnie na długich ścianach jechaliśmy wyciągniętym kłusem a przy krótkich zebranym gdzie klacz podstawiała zad i ładnie szła do przodu. Przejechaliśmy tak dwa okrążenia a potem postawiłem przed nami kolejne zadanie jakim było wykonanie trawersu. Ustawiłem sobie klacz przodem przy ścianie a zadem po wewnętrznym śladzie. Miała stały ruch ale większą uwagę musiałem zwrócić na jej zad aby jej nie wypadał. Zrobiliśmy to ćwiczenie jeszcze trzy razy a potem ją poklepałem w nagrodę. Następnie był ciąg w kłusie na dwie strony i przerwa w stępie. Tym razem obejmowała dwa duże koła. Zerknąłem na szyję klaczy, która była już mokra od intensywnej pracy dlatego gdy ponownie byliśmy w kłusie wykonałem pasaż i piaff. Klacz najbardziej lubiła właśnie te dwa elementy, dlatego nic nie trzeba było poprawiać bo wyszło na prawdę dobrze. Dałem mocniejszy sygnał i ruszyliśmy płynnie galopem. Zrobiliśmy koło jej tempem a potem ją sobie zebrałem. Zad jak zawsze podstawiła dobrze, dlatego dałem jej pochwałę głosową i wjechałem na przekątną, gdzie wyciągaliśmy galop. Następnie wykonaliśmy zmianę nogi z lotną, co wyszło idealnie i zabrałem się za skracanie jej wykroku. Następnie był galop pośredni. Tea ładnie poszerzyła swoją ramę co pozwoliło jej na odpowiednie wydłużenie kroku. Podrapałem ją po szyi a potem powtórzyliśmy zebrany. Przed ostatni był kontrgalop, który z pewnością będzie trzeba jeszcze poćwiczyć, chociaż w sumie nie był aż tak zły. Na koniec zostawiłem piruet. Wjechaliśmy na środek i Tea ładnie reagując na moje sygnały i pomoce przeszła do wykonywania. W lewo było idealnie a w prawo ciupkę gorzej ale myślę, że przy ćwiczeniach klaczka się z tym wyrobi.
Zwolniłem stopniowo do kłusa i już na luźnych wodzach przejechaliśmy dwa kółka a potem zwolniliśmy do stępa. Cały czas ją głaskałem po szyi i chwaliłem bo byłem zadowolony z treningu. Po około 10 minutach takiego stępowania, zsiadłem z klaczy i popuściłem popręg. Pocałowałem ją nawet w chrapki i ruszyliśmy do stajni.
- Hej Alex widzę, że ty dalej w piżamce-zaśmiałem się na widok blondynki, która spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i bez słowa poszła do domu. Ktoś tu ma kiepski humorek. Poprawi jej się jak zobaczy, że dziś przyjeżdża do Nas jej Stone. Taka niespodzianka dla niej, bo ogier miał dotrzeć dopiero za kilkanaście dni.
Przywiązałem klacz przed boksem i rozsiodłałem a potem odniosłem sprzęt do siodlarni. Owijki nadawy się do prania, dlatego rzuciłem je w odpowiednie miejsce i wróciłem szybko do klaczy.
- Później do Ciebie przyjdę i pójdziemy sobie na łąkę, skarbie-powiedziałem do Ice, która jakby w odpowiedzi zarżała. Zaśmiałem się cicho i wprowadziłem ją do boksu.
Wychodząc ze stajni kazałem Jamesowi wypuścić karą za pół godziny na pastwisko i poszedłem szukać Grega aby wziąć się za nasze klacze skokowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz