teren

koń: *Oranje & Duma
jeździec: Alex & Nicol
inni: James, Greg, Justin

Szłam w kierunku stajni klaczy aby wziąć sobie Rani w teren. Pogoda była idealna a wiaterek dodawał ochłody i takiej fajnej ulgi po męczącym dniu pełnym pracy.
- Co planujesz?-koło mnie pojawiła się nagle Niki.
- Biorę Oranje w teren.
- Mogę jechać z wami? Wzięłabym sobie Dumkę.
- Pewnie.
- To fajnie! A kiedy przyjedzie mój arabek?
- Za dwa dni maja przyjechać kolejne konie, nie wiem czy będzie w nich akurat on, ale mogę zadzwonić i powiedzieć Ann żeby zrobiła podmiankę jak tak bardzo chcesz.
- Tak! Jak być mogła. Chciałabym znowu na nim jeździć. Przyzwyczaiłam się i w ogóle.
- Dobra, załatwię to.
Weszłam do stajni, gdzie James właśnie wychodził z boksu kasztanki.
- Wyczyszczona i założyłem jej już ogłowie. Namęczyłem się bo uparciuch nie chciał głowy opuścić na normalną wysokość. Z siodłem wolę nie ryzykować więc zostawiam to Tobie.
- Ok. Dzięki.
Wyprowadziłam sobie klacz na korytarz i tam wzięłam się za siodłanie. Oczywiście przy podciąganiu popręgu próbowała mnie podgryzać ale nie wyszło jej to. Na szczęście.
- Ok, Nicol czekam przed stajnią ale się pośpiesz.
Dziewczyna kiwnęła głową i z pomocą Jamesa ogarniała Dumę. Ja wyprowadziłam kasztankę przed stajnię i tam sobie wyciągnęłam strzemiona a potem wsiadłam na klacz. Na wybiegu obok stajni szalała sobie Asma, dlatego popatrzyłam chwilę na nią a potem, kiedy dołączyła Niki na Dumie skierowałam się w stronę bramy. Nie do końca znałam te tereny, ale przynajmniej teraz je poznam. Wyjechałyśmy spokojnym stępem z bramy i skręciłyśmy na piaszczystą dróżkę, która między drzewami powinna zaprowadzić nas nad morze. Wierzchem powinno to zająć 15 minut. Duma szła na luźnej wodzy natomiast ja wolałam na Ori mieć je bardziej zebrane. Kasztanka szła rozluźniona i chyba była szczęśliwa, że mogła pojechać sobie w teren. Ścieżka była na tyle szeroka aby klacze szły sobie obok siebie.
- Alex? Bo tak sobie ostatnio myślałam, że chciałabym też zacząć skakać.
- No dobrze, jeśli tylko chcesz to pewnie. Mogę Cię wziąć pod moje skrzydła.
- To świetnie! Tylko na jakim koniu?
- No cóż, zostaje nam tylko Sagi albo Pamela. Ale dla Ciebie wezmę Sagittę.
- Dobra. Jak najbardziej może być.
Kiedy ścieżka stała się trochę węższa, Nicol wjechała z Dumą za Ori a ja dałam kasztance sygnał do kłusa. Oczywiście nie musiałam tego powtarzać, ponieważ Oranje od razu ruszyła tym chodem. Anglezowałam sobie spokojnie i rozglądałam też, aby jak najlepiej wszystko zapamiętać. Kłusikiem jechałyśmy około 10 minut. W końcu las się skończył i wjechałyśmy na całkowicie piaskową drogę, która prowadziła już tylko w kierunku wody. Wjechałyśmy na plażę kłusem, ale było dość sporo ludzi dlatego zwolniłam do stępa. Ori nie miała problemu ze zwolnieniem a z tego co słyszałam to Duma też była bardzo grzeczna. Jak to ona. Podjechałyśmy bliżej brzegu i stępem przejechałam jakiś odcinek, żeby było chociaż mniej ludzi. Kiedy tak się stało oznajmiłam paniom z tyłu, że szykuje się galop. Po kilku sekundach obydwie klacze były już w galopie. Duma nawet zrównała się z nami a Nicol posłała mi uśmieszek. Odwzajemniłam to a potem skupiłam się już tylko na mojej Oranje. Klaczka galopowała sobie równym tempem i nawet nie przejmowała się tym, że Duma Nas już dawno wyprzedziła. Pogłaskałam ją po szyi a kiedy dogalopowałyśmy do Nicol, która właśnie wchodziła do morza na Dumie, zwolniłam do stępa i zatrzymałam klacz. Oranje stanęła bezproblemowo za co oczywiście została pochwalona.
Duma weszła do wody na taki poziom aby nie zamoczyć siodła a ja z Ori zamoczyłyśmy tylko kopytka ponieważ klacz nie chciała wejść dalej a ja nie będę jej zmuszała. Kiedyś jeszcze wejdzie z własnej woli.
Stępowałam sobie na plaży i czasami kłusowałam wysiadywanym aby klaczka się nie nudziła w czasie, kiedy Duma dalej w najlepsze grzebała kopytem w wodzie.
Zerknęłam po chwili na zegarek i stwierdziłam, że wypadałoby już wracać.
- Nicol, jedziemy.
- No dobra-mruknęła niezbyt zadowolona ale wyprowadziła Dumę z wody.
- Kiedyś trzeba zrobić taki cało dniowy wypad nad morze.- dodała kiedy znalazły się obok.
- Pomyślę nad tym, puki co za dużo roboty mamy.
Na powrót wybrałam dokładnie tą samą ścieżkę, bo nie chciałam się zgubić. Muszę koniecznie usiąść nad mapą i ogarnąć jakie są tu fajnie ścieżki do terenów i gdzie nas zaprowadzą. Prowadziłyśmy konie stępem, ponieważ ludzi mimo już później pory na plaży nie ubywało a wręcz jakby przybywało. Na szczęście obie klacze były spokojne w takim tłumie, nie przeszkadzał im on. Wjechałyśmy w końcu do znanego już lasu i mogłyśmy zakłusować. Konie nie były jakoś mega zmęczone, no ale nie będziemy ich mimo wszystko męczyć jeszcze bardziej.
Utrzymywałyśmy kłus przez większość drogi a kiedy rozpoznałam już dość ostry zakręt w lewo, zwolniłam Ori do stępa. Zaraz za zakrętem można było dostrzec kawałek drogi a za nią nasze pastwiska i drogę prowadzącą do naszej bramy. Przejechałyśmy stępem przez jezdnie, bo jakiś dobry kierowca zatrzymał się i nas przepuścił a chwilę potem wjechałyśmy na teren VS. Podjechałyśmy końmi pod stajnię i dopiero tam z nich zsiadłyśmy.
Popuściłam popręg i pogłaskałam klacz po szyi a potem dałam buziaka w chrapy.
- Ej no! Z tego co wiem to mój koń!
Odwróciłam się i zobaczyłam Justina a zaraz za nim Grega.
- Przyjechaliście wcześniej! Więcej rąk do pracy.-powiedziałam z uśmiechem i dodałam-twój twój, ale ktoś się nim zająć musiał.
- Dobra, dzięki.
Oddałam Oranje w ręcę Jamesa, który od razu zaproponował, że ją rozsiodła bo sprawia mu to dużo radości a ja odpowiednio przywitałam się z tymi dwoma.
- Dawno przyjechaliście?
- Jakieś 5 minut temu, obejrzeliśmy domek a teraz chcę do koni.
Kiwnęłam do nich głową i pociągnęłam ich w stronę pastwisk gdzie były wszystkie konie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz