koń: Naraskanaia
jeździec: Harry
inni: Alex, Nicol
Siedziałam przed domem i czekałam na przyczepę, która miała przyjechać z Dresagio. Ann zapakowała kilka kolejnych koni, aby do końca wakacji się ze wszystkim uporać. W końcu po kilkunastu minutach takiego siedzenia na podjazd zajechało auto wraz z przyczepą. Spodziewałam się Justina albo Grega a ku mojemu zaskoczeniu wysiadł Harry. Na widok chłopaka uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam się w jego ramiona. W końcu był moim przyjacielem, którego tak długo nie widziałam.
- Jak ja się stęskniłam!
- Ja też! Dlatego wykorzystałem okazję będąc w Dresagio i przyjechałem. Chciałem się zobaczyć z Tobą i przy okazji rozeznać się w tym miejscu, jeżeli mam wrócić do pracy z Wami.
- Serio planujesz powrót?
- Może nie taki całkowity ale będę tu częściej niż ostatnio, no wiesz, dostaję nowego dzieciaka pod moje skrzydła.
- A no tak. Dobra, bierzmy się za konie.
Pierwszy z przyczepy został wyprowadzony Zebedee po, którego od razu przyleciała Nicol i obcałowała jego pyszczek oraz przytulała go a ogier rżał wesoło. Następnie Hazz wyprowadził swoją nową perełkę jaką była wyścigowa klacz arabska I'm From The Sun. A ja zajęłam się Jewel.
Kiedy wszystkie konie były już w swoich boksach to zaciągnęłam Hazzę do Nai. Klacz pozwalała się dosiadać tylko jemu, dlatego trzeba wykorzystać, że chłopak tu jest. Klacz widząc go zaczęła głośno rżeć i wyciągać pyszczek znad boksu w jego stronę. Harry zadowolony podszedł i zaczął się z nią witać i głaskać. Wiedziałam, że będzie to trochę trwało dlatego poszłam do siodlarni po sprzęt dla trakenki. Wybrałam zielony komplet aby pasował do koszulki chłopaka oraz czarne ogłowie i siodło. Wróciłam przed boks i powiesiłam wszystko na stelażu a Hazz był w trakcie czyszczenia klaczy, która oczywiście stała grzecznie a dodatkowo tryskała szczęściem i radością. Była dość czysta dlatego samo czyszczenie poszło szybko. Chciałam pomóc przy zakładaniu ogłowia, ale klaczka uświadomiła mi, że woli kiedy robi to chłopak. Więc dobrze. Gdy Naraskanaia była ubrana i gotowa, Hazz wsiadł na nią od razu.
- Dobra, to prowadź na największy plac.
Kiwnęłam głową i ruszyłam a stukot kopyt roznosił się za mną. Po chwili weszłam na jeden z większych placów i zamknęłam za nimi bramkę, kiedy wjechali.
Harry miał całkowicie luźne wodze i stępował. Naia żwawo szła i było widać, że jest pełna energii i ochoty do pracy. Czasami Hazz prosił ją o zatrzymanie co poprawnie wykonała i wracali do stępa. Po około 10 minutach chłopak zebrał bardzo lekko wodze, żeby mieć ją na lekkim kontakcie i ruszyli kłusem. Naia była posłuszna i zasuwała dość szybko, Hazz jej na to pozwalał aby klacz spuściła chociaż trochę energii. Po czterech kółkach w szalonym tempie Hazz wyrównał go i ustawił delikatnie jej zad jak i przód. Poklepał ją po szyi a potem zaczął wykonywać wolty. Szły bardzo dobrze, nawet te ciasne, ponieważ klacz bardzo fajnie się wyginała i angażowała nawet w coś tak prostego. Następnie porobili wężyki i serpentyny. Kiedy Hazz uznał, że jest dobrze zrobione, nakierował klacz w kłusie na drągi. Za pierwszym razem troche pomyliła nogi, ale za drugim przejechała już ładnie. Dostała pochwałę głosową i chwilę stępa.
Kiedy ponownie zakłusowali, zaczęli coś bardziej konkretnego. Na początek ustępowanie od łydki w lewo i prawo. Wyszło dobrze, ale powtórzyli jeszcze dla utrwalenia i przeszli do kłusa wyciągniętego. Naraskanaia bardzo ambitnie do tego podeszła i fajnie wyciągnęła przednie kończyny. Na krótkich długościach Hazz zbierał ją a Naraskania ładnie podstawiła zad i wyginała szyję. Została pogłaskana po szyi a potem wykonali jeszcze trawers. Hazz działał delikatnie pomocami pilnując łydką aby Naia nie wypadała zadem. Klacz została pochwalona i powtórzyli to ćwiczenie jeszcze raz a następnie Harry postanowił wykonać ciąg w lewo a potem w prawo. Trakenka wykonała to całkiem ładnie ale Hazz stwierdził, że jednak coś było nie tak i szlifował to jeszcze jakiś czas. Ponownie zrobili kłus wyciągnięty i zebrany a potem zwolnili w nagrodę do stępa. Opuścił jej wodze i po kilku kółkach znowu je zebrał a potem ze stępa ruszyli płynnie galopem. Na początek chłopak prowadził ją dość szybko robiąc tylko od czasu do czasu koła. Po kilku minutach przejechali przekątną wraz ze zmianą nogi, co oczywiście zaraz powtórzyli. Na początku klacz się pogubiła, ale przypomniała sobie o co chodzi i o wiele się poprawiła. Porobili jeszcze przejścia galop-kłus-galop co kilka taktów a że klacz słuchała się i ładnie na to wszystko reagowała przeszli do zatrzymań z galopu i zagalopowania z miejsca. Przy zatrzymaniu ładnie ustawiła ciało i Harry jakoś bardzo nie musiał jej ustawiać. Zagalopowania też wychodziły ładnie a klacz była coraz bardziej spocona. Zrobili jeszcze kontrgalop po dwa kółka w każdą stronę, wolty i ósemkę w galopie przez cały plac a potem zwolnili do stępa.
- Na dziś tyle bo po przerwie w chodzeniu starczy jej a następnym razem skupię się głównie na galopie.
- Dobrze.
Harry rozstępował ją porządnie i po 10 minutach zsiadł z klaczy, poluzował popręg oraz podciągnął strzemiona a potem poszliśmy do stajni. Tam chłopak rozsiodłał klacz, powiesił czaprak do wyschnięcia a ja odniosłam resztę do siodlarni. Hazz pożegnał się z klaczą buziakiem w chrapy a następnie poszliśmy w stronę toru wyścigowego gdyż chłopak bardzo chciał go zobaczyć i obejrzeć z bliska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz