koń: Resurrected Stone , *Sagitta & **Victorian Brio Lestat
jeździec: Alex, Nicol, Eddie
Po treningu Nicol i Zebcia postanowiłam przejechać się nad morze, gdzie niektórzy z kadry byli już od dłuższego czasu. Nicol też chciała jechać a, że Ed nie mógł zostać sam to postanowiłam wziąć go ze sobą. Bawił się właśnie z Lestatem na pobliskim padoku dlatego stwierdził, że pojedzie na nim.
Ja oczywiście wzięłam swojego kochanego Stonka a Niki Sagittę. Wszystkie trzy konie miały na sobie tylko ogłowie i ochraniacze lub w przypadku Lesia czerwone owijki.
- Ok, to na koń. Ja jadę pierwsza, Eddie niech będzie drugi a Sagitta zamknie wszystko.
Kiwnęli głowami i kiedy każdy siedział już na swoim wierzchowcu ruszyliśmy stępem w stronę piaszczystej drogi. Wybrałam drogę przez łąkę, która po pewnym czasie schodziła łagodnie na plażę. Konie szły chętnie do przodu a słońce już powoli zachodziło, co dawało ładne widoki. Kiedy wjechaliśmy na szerszą drogę zarządziłam spokojny kłus. A przynajmniej chciałam żeby taki był ale mi nie wyszło. Stone ruszył energicznie a reszcie się spodobało mimo jazdy na oklep i tak już zostało. Zaśmiałam się do siebie i jadąc podziwiałam też widoki. Eddie coś tam gadał do siebie a Nicol śpiewała sobie pod nosem. Sagitta dawno nie była w terenie podobnie jak Lestat dlatego kłusowały z przyjemnością.
- Chcecie już galop? Bo zaraz będzie łąką, dlatego można spokojnie przyśpieszyć.
- Tak!-powiedzieli zgodnie dlatego kiedy tylko kasztanek wjechał na łąkę wypchnęłam go do galopu. Stonowi nie trzeba było powtarzać dwa razy i po chwili byliśmy w szybkim galopie. Reszta koni podobnie ale dalej utrzymaliśmy początkowy szyk. Łąką ciągnęła się przez jakiś czas aż po kilkunastu minutach zaczęło pokazywać się morze i piaszczysty zjazd na plażę. Zwolniłam do stępa i poczekałam aż reszta dojedzie. Kiedy pozostała dwójka już była przy mnie razem wjechaliśmy na plażę. Było dość dużo ludzi, którzy wybrali się na spacer przy zachodzie słońca dlatego na razie zrezygnowaliśmy z galopów po plaży i jechaliśmy spokojnym kłusem. Resztę naszej kadry nie było trudno znaleźć. Już z daleka było widać zarysy naszych innych koni i piski dziewczyn. Dojechaliśmy do nich spokojnie a Eddie od razu wjechał z arabem do wody.
- I jak Wam czas leci?
- A dobrze! Świetna zabawa była, musimy częściej na takie coś sobie jeździć-odpowiedział Josh calutki mokry.
- A ciekawa jestem kto mi będzie w stajni pomagał.
- No coś się ogarnie.
- Mam nadzieję-powiedziałam a potem pozwoliłam Stonowi wejść do wody bo już się bardzo niecierpliwił. Kiedy on chlapał sobie kopytkiem rozejrzałam się po reszcie. Eddie sobie pływał na Lestacie wielce zadowolony, Nicol z Sagittą dołączyły do Soph i Cali robiąc sobie sesję zdjęciową, Justin gonił się z Leigon, Hazz z Naią ćwiczyli na kantarze oklepowo figury ujeżdżeniowe a Greg z Secret leżeli sobie na piasku.
Fajnie było widzieć tak zgraną ekipę ze swoimi wierzchowcami. Na plaży spędziliśmy jeszcze jakieś pół godziny, oczywiście skończyłam cała mokra bo przy końcówce Stone zechciał się położyć i uczynił to olewając mnie zupełnie.
- Dobra kochani, czas na nas. Konie w stajni czekają na kolację i reszta z ekipy również na naszą pomoc.
Jęknęli na moje słowa ale w miarę szybko ogarnęli się do powrotu. Tym razem koni było trochę więcej, dlatego zastęp trochę się zmienił. Ja i Stone, Eddie i Lesio, Greg i Secret, Nicol i Sagitta, Soph i Californication, Justin z Leigon a na końcu Hazz ze spokojną i opanowaną Naią. Drogę na powrót wybrałam inną. Jej większa część prowadziła przez plażę i dopiero na ostatnim odcinku skręcała w łąki i wychodziła na tyłach stadniny. Spojrzałam do tyłu a że rumaki nosiło to zarządziłam kłus. Nikt się nie sprzeciwiał dlatego kłusowaliśmy sobie spokojnie brzegiem morza, czasami omijając ludzi lub jakieś psy. Poszczęściło się nam i pod koniec plaża zrobiła się pusta, dlatego pozwoliliśmy sobie na galop. Stone wypruł przed siebie z brykiem ale musiałam go wstrzymywać ponieważ reszta kopytnych wolała sobie biec powoli żeby jeźdźcy mogli sobie pooglądać jeszcze morze po zachodzie słońca.
Dopiero na łące zwolniłam do kłusa a kiedy pokazały się tylne pastwiska do stępa. Na teren stadniny wjechaliśmy zadowoleni a rumaki szczęśliwe że mogły się pokąpać i mieć coś innego niż codzienny trening.
Zsiadłam z kasztanka i pogłaskałam go jeszcze parę razy po szyi a potem pocałowałam w chrapki. Eddie zniknął gdzieś z Lestatem a reszta podobnie jak ja odprowadziła swoje konie do boksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz